Co sądzisz o tym blogu?

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 14 (ten dobry)

Co ja zrobiłam? Zabiłam ją... To na pewno zły sen to się nie dzieje naprawdę...
- 28, 29 , 30. - Kiara przestała masować, a Zayn zrobił 2 wdechy. Potem cykl zaczęli na nowo. Louis stał zdezorientowany. Harry tak samo. Liam zdenerwowany, ale opanowany dzwonił na pogotowie. Domyślą się że to moja wina. Przecież serce zdrowej siedemnastolatki nie zatrzymuje się od tak.
Stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam się ruszyć.
- Zmienisz mnie na trzy- powiedziała stanowczo Kiara - Raz, dwa , trzy.
Zayn zaczął masować a Kiara złapała mnie za rękę i wyszłyśmy na dwór.
- Moon co to ma być? - powiedziała cała roztrzęsiona, chociaż widać że starała się opanować.
- No ja nie wiem! - krzyknęłam - Zaczęła mnie obrażać i ja nie wytrzymałam! To tak samo ja nie chciałam. Jeszcze nigdy nie panowałam nad człowiekiem...
- Czy jeśli jej... Nie wrócisz krążenia magią to my damy rade? Albo przez defibrylacje?
Co było w podręczniku? 

”Mag Krwi ma pełną kontrole nad ofiarą. Bez jego warunkowej kontroli, żadna istota nie zostanie przywrócona do życia.”

- Ch...Chyba tylko ja mogę to zrobić ... Ale ja nie mam energii... Już teraz jest mi strasznie słabo!
- Musisz to zrobić Moon - powiedziała łagodnie - Ty zemdlejesz, a  ja Cię odratuje z tego! A Eleanor może umrzeć ona ma dopiero 17 lat. Chcesz mieć ją na sumieniu?
Ma racje... Muszę to odkręcić...
- Zgoda.
- No to chodź. - wzięła mnie za rękę i weszłyśmy do domu - Nikt tego nie zauważy.
Weszłyśmy do salonu. Zayn nadal resuscytował Eleanor.
- Moon zrobiło się słabo wyszłam z nią na chwile - powiedziała, podchodząc  szybko do Harrego. - Jak Moon będzie mdleć masz ją złapać - Następnie uklękła obok i zmieniła Zayna.
Muszę przyznać, że było mi trudno znowu wyczuć Jej krew. Dlaczego? Nie wiem, muszę więcej poćwiczyć. Ale wyczułam Ją, ruszyłam odpowiednio palcami i  Eleanor otworzyła oczy, a następnie nagle usiadła.
- Co się stało? - usłyszałam to jak pod powierzchnią wody. 

Gdy zamknęłam oczy, poczułam jak kolana uginają się pode mną. 
Zrobiło mi się tak ciężko. Potem nie pamiętam już nic. Ciemność.


OCZAMI KIARY CULLEN

- Moon zrobiło się słabo wyszłam z nią na chwile - powiedziałam podchodząc szybko do Harrego. - Jak Moon będzie mdleć masz ją złapać - Następnie uklękłam obok i zmieniła Zayna.
"Moon dasz rade musisz to zrobić".
Po chwili Eleanor otworzyła oczy. Odetchnęłam z ulgą
- Co się stało? - spytała zdezorientowana.
Wtedy Moon zaczęła się chwiać i upadła. Harry złapał ją, ale zobaczyłam że jest przerażony i nie wie kompletnie co robić.
Westchnęłam i podeszłam do nich.
- Połóż ją na ziemi i podnieś jej nogi do góry.
Sprawdziłam na wszelki wypadek puls. Był znacznie przyspieszony. Tachykardia. Czemu się nie dziwię? 
Była strasznie blada.
- JAK TO NIE ŻYŁAM?! - Krzyknęła Eleanor. Oho. Zaczyna się...
- Spokojnie - powiedział Zayn starając się uspokoić dziewczynę. - Pojedziesz do szpitala i ...
- DO JAKIEGO SZPITALA IDIOTO ! JA MAM JUTRO SESJE !
Ciekawe co powie lekarzom 
"Cześć jestem Eleanor! Pokłóciłam się z taką psychiczną laską i stanęło mi serce, a potem jakby nigdy nic ruszyło z powrotem. No to co idziemy na herbatkę?"
- El spokojnie - powiedział Zayn - Boli Cie w klatce albo wcześniej bola...
- NIE PIERDOL MI TU GŁUPOT JA MUSZE IŚĆ NA SESJE! JAK JĄ WYGRAM POJADĘ DO MEDIOLANU TO JEST MOJA SZANSA!
- Harry popatrz na nią, zaraz przyjdę. - powiedziałam.
- Gdzie Ty idziesz? - spytał przerażony
- Spokojnie za chwile przyjdę.
Poszłam do kuchni. Z szafki z lekami wyciągnęłam Hydroksyzynę. Jest to lek przeciwhistaminowy na alergie, ale ma też działanie uspakajające. Wzięłam butelkę wody i wróciłam do salonu i podałam Zaynowi.
- Hydroksyzyna. Uspokoi ją.
Wróciłam do Moon. Dalej nie odzyskała przytomności.
Powinnam być na nią zła. Jednak martwiłam się o Nią. Dużo przeszła, ale wiem jaka wredna potrafi być Eleanor.
- Kiara... - powiedział Harry - Słabo mi...
Dopiero teraz zauważyłam, że był strasznie blady. Jeszcze tego mi brakuje.
- Usiądź sobie. Periee! Mogłabyś się zająć Harrym?
- Za dużo emocji? - spytała dziewczyna pomagając mu usiąść i spuszczając głowę chłopaka w dół.
Położyłam nogi Moon na krześle i podniosłam jej ręce do góry. Tak dla pewności sprawdzałam co minutę oddech. Puls niebezpiecznie zwolnił.
- Co z nią? - spytał Niall podając mi butelkę wody.
- Słabo. Nie odzyskuje przytomności.
- Zadzwonić po drugą karetkę?
Kurcze... Moon będzie zła. Obiecałam jej że jej pomogę i że wszystko będzie okej. Jak ją wpakuje do szpitala to mnie znienawidzi! Ale z drugiej strony jeśli dojdzie do uszkodzenia mózgu? Trudno, są sprawy ważne i ważniejsze! 
- Tak, zadzwoń.
Karetka przyjechała po kilku minutach. Najpierw zabrali Moon z czego Eleanor była niezmiernie obrażona na cały świat. Pojechała następną karetką która przyjechała aż 3 minuty później.


Złapałam doła. Gdybym nie próbowała na siłę zmienić Moon na kogoś normalnego..
Na kogoś z kim chciałabym się przyjaźnić.
Eh muszę zadzwonić do Matta. Wyciągnęłam telefon Moon. Miała sms od Matta. 

MATT
Moon, jak wrócisz do internatu, to przyjdź do mnie. Musimy porozmawiać. 

Westchnęłam ciężko po czym wybrałam Jego numer.
- Moon? Kiedy będziesz? Dostałaś sms'a? 
- Dobry wieczór profesorze. Z tej strony Kiara Cullen.
Chwila ciszy.
- Dobry wieczór możesz mi wytłumaczyć jakim prawem używasz nie swojego telefonu? - spytał z tą samą surowością z którą zawsze się do mnie zwracał.
- Moon jest w szpitalu. Zemdlała na imprezie i nie odzyskała jeszcze przytomności. Chciałam to Panu powiedzieć bo wiem, że... Moon jest dla pana bliska. - nie byłabym sobą gdybym nie dodała ostatniego zdania, lecz powiedziałam je ściszonym głosem. 
Znów chwila ciszy.
- W którym jest szpitalu?
- Jest tylko jeden szpital w okolicy panie Profesorze
- Dobranoc.
Coś czuje że teraz się dopiero zaczną kłopoty...

* Nowy wystrój instagram Zapraszam :)
~ Łikki*

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 13 (Oczami Moon White)

- Ale Kiara, słuchaj ja mam dużo nauki.. halo? - spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu. Rozłączyła się - Szlag!
Miałam jutro trenować Technikę Ukryć i pomyśleć jak mam dalej rozmawiać z Mattem. Spojrzałam na zegar. Była godzina 20:57. Jutro o 19 u Harrego. Moment! Ja nie wiem gdzie On mieszka! Ah.. Może to i lepiej, nie pójdę do Niego i będę przynajmniej usprawiedliwiona. Sięgnęłam po książkę do historii i zaczęłam studiować rozdział 5. Nie lubię historii, wolę matematykę. Zwłaszcza geometrię! Jest ciekawa. Aczkolwiek trzeba się uczyć, mam za niedługo sprawdzian. Dość poważny sprawdzian. Hm...
Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do mojego pokoju. Pewnie nauczyciel sprawdza czy śpię. Odłożyłam książkę, po czym spojrzałam na swój ubiór. Byłam w zielonej pidżamie w żółte groszki. Usiadłam na łóżku, po czym usłyszałam odgłos klamki. Spojrzałam w stronę drzwi.
- Ty?!? - wystraszyłam się. To był ten blondyn z kilku dni! Co On tu robi?!
- O White, dobrze trafiłem. - powiedział arogancko.
- Co Ty tu robisz?!
- No nic.. - zamknął drzwi i usiadł na moim dywanie - Miękki.. Ja nie mam dywanu.
Jego zachowanie, jest dziwne. Takie dziecinne.
- Mogłabym Cię stąd wyprosić? - spytałam, skrzywiając się trochę. Popatrzył się na mnie z maślanymi oczami, po czym szeroko się uśmiechnął.
- Skoro musisz.. To do jutra!
"Co jest z tym gościem nie tak?! Ile On ma w ogóle lat? Przecież wcześniej zachowywał się strasznie poważnie, a teraz? Jak dziecko.." uśmiechnęłam się. W sumie to dobrze, że jest w Nim coś z dziecka. Gdy wyszedł z mojego pokoju, przykryłam swoje ciało kołdrą i zgasiłam lampkę.
- Dobranoc.. - odrzekłam sama do siebie.

***

Nastał kolejny dzień. Godzina mojej pobudki to 9:17. Porozciągałam się, po czym poszłam się umyć i ubrać. Znalazłam jakąś ładną sukienkę w kwiatki, a do niej ubrałam idealnie pasujące czarne balerinki. Po raz pierwszy przejmuję się jak wyglądam. Może to przez tą imprezę urodzinową Eleanor, na którą zostałam zaproszona? Zapewne tak.. To dziwne. Uczesałam się i wyszłam z pokoju na stołówkę. Zrobiłam sobie kanapkę z sałatą oraz pomidorem, a po jej zjedzeniu poszłam w kierunku pokoju Matta. Całą drogę (zaledwie 5 minut) miałam nieciekawe myśli. Bałam się, a z drugiej strony cieszyłam, że idę do Niego. Wyciągnęłam rękę do Jego drzwi, by zapukać. Zawahałam się. Westchnęłam.
"Nie rób tego.. Pogorszysz tylko tak wasze relacje.. Idź się rozerwać, a o Nim zapomnij"
- Zamknij się.. - szepnęłam w odpowiedzi do moich myśli.
"I tak wiemy, że stchórzysz!"
- Moon? - odskoczyłam. Za mną stała przewodnicząca szkoły. Wiem, że wszyscy na Nią mówią Ogóras (od nazwiska). Była cała zestresowana, bała się mnie.
- Słucham? - spytałam ściszonym głosem.
- Mam dla Ciebie jakieś dokumenty.. Pani dyrektor kazała mi Ci je wręczyć.
- O, dziękuję - postarałam się ładnie uśmiechnąć, lecz Ona w odpowiedzi uciekła gdzie pieprz rośnie. Zapominając o Macie, powędrowałam do siebie do pokoju. Otworzyłam dokumenty.
- Dokumenty? Przecież to są listy.. - szepnęłam sama do siebie. Otworzyłam kopertę. 

Szanowna panno White,
Chciałbym panią ostrzec przed nauczycielem muzyki, Matten Solbergiem. Wiem że jest pani z nim blisko. Powiem tylko jedno. On nie jest taki jak myślisz.
Z poważaniem
J.S.
* WIADOMOŚĆ ULEGNIE SAMOZNISZCZENIU

Patrzyłam się na ostatnie zdanie analizując cały ten list. Ostrzeżenie...Matt nie jest taki jak myślę... J.S.? Kto t... WIADOMOŚĆ ULEGNIE SAMOZNISZCZENIU?!

Rzuciłam list na ziemie i odskoczyłam do tyłu ... I w tym samym momencie list wybuchnął, a czujniki dymu zaczęły się drzeć, a zraszacze włączyły się jak mniemam w całym budynku. Stałam oszołomiona nie mogąc się ruszyć. Chwilę później do pokoju wpadł wystraszony Matt. Był cały blady.
- Moon wszystko okej? - nic nie mogłam powiedzieć ani się ruszyć. Matt miał być zły ale... Ale ja go kocham! Ja go tak strasznie kocham! - Moon żyjesz? 
Nie wiedziałam co mam zrobić. Do oczu napłynęły mi łzy. Podbiegł do mnie i przytulił. Rozryczałam się jak dziecko. 
- Ej, co się dzieje?- spytał opiekuńczo.
- Nie pytaj o nic proszę.

                       *******************
-Słucham Cię dziecko.
-Jak chcesz żebym przyszła to powiedz gdzie mieszka Harry.
- No bardzo ładnie jestem z Ciebie dumna. - powiedziała Kiara do słuchawki telefonu - Baloon Street 15. Godzina 19.
- Muszę się na chwilkę wyrwać z tego piekielnego internatu.
- Coś się stało?
- Nie nic - skłamałam - Do zobaczenia na imprezie.
                       *******************
Byłam już pod domem Harrego. Westchnęłam po czym zapukałam do drzwi. Otworzył mi Harry. Był nieco zdziwiony, chodź nie dał tego po sobie poznać.
- Hej Moon. - odrzekł z uśmiechem. Co prawda nie był On szczery, ale nie będę wybrzydzać. - wejdź.
Przywitałam się i weszłam do środka.
- Moon! - Kiara podbiegła do mnie i przytuliła na przywitanie. W salonie było kilka osób. Nie mojego typu.
- Kiara jesteś pewna że ja tutaj pasuje? Jakoś nie jestem przekonana.
- Oj nie dramatyzuj! - pociągnęła mnie za rękę do salonu gdzie byli wszyscy. 
Zazdroszczę jej.... Wszystkiego. Ma rodzinę. Chłopaka. Przyjaciół. Talent. Wszyscy ją lubią. Jestem przy niej nikim... 
Podeszłam do jubilatki.
- Wszystkiego najlepszego El.- powiedziałam podając jej prezent. Eleanor uważa mnie za dziwaka a ja za nią też nie przepadałam. Aby potwierdzić fakt że jestem wredna dałam jej poradnik podstaw makijażu. 
- Dziękuję Moon - powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
Po co ja tu w ogóle przyszłam ? Nawet jej nie lubie. 
- No dobra dzieciaczki przyszedł wujek Louis! - do salonu wbiegł Lou z Niallem. Mieli ze sobą alkohol. 
Wszyscy rzucili się na wódkę piwo i wino. Westchnęłam tylko coraz bardziej żałując, że tu przyszłam i usiadłam na pufie w kąciku, wyciągnęłam pierwszą lepszą książkę z szafy i zaczęłam czytać. Chwile potem podszedł do mnie dobrze nawalony Louis z butelką piwa w ręce. 
-A co ty maleńka nie pijesz? - spytał lekko splątanym głosem. - Bratowa przynieś jakie piwko dla koleżanki.
Ja nie mogę, co za ludzie. 
- Moon łajzo chodź tutaj masz piwko! - o nie Kiara też? Wstałam z grzeczności.
- Nie będę tego pić. - odrzekłam stanowczo.
- Oj nie przesadzaj! - Kiara wcisnęła mi piwo do ręki. Zastanowiłam się przez chwilę.... A co tam raz się żyje! Po trzech piwach wylądowałam u Louisa na kolanach. Dopiero wtedy zrobiło się niebezpiecznie.
- Ty pieprzona suko! - Eleanor rzuciła się na mnie i wręcz zrzuciła mnie z kolan Louisa. 
- O co Ci chodzi?! - spytałam oburzona
- Zawsze wiedziałam że jesteś dziwadłem - powiedziała z nienawiścią w głosie - mówiłam Lou żeby trzymał się od Ciebie z dala to nie!
- El wyluzuj - Rzekł Lou próbując wstać.
- Ty się nie odzywaj pacanie! A może Ty tak specjalnie robisz. - na tą całą scenę patrzyli wszyscy goście - Najpierw jesteś taką szarą myszką żeby wzbudzić litość u takich idiotów...
- Ej! - zbulwersował się Lou
- Zamknij się! - zwróciła się do Louisa a potem z powrotem do mnie. - Najpierw wzbudzasz litość u wszystkich a potem co? Pewnie zdążyłaś wskoczyć mu do łóżka tak? Jesteś zwykłą dzi...
Nie wytrzymałam. Co prawda spotkałam się z gorszymi wyzwiskami, aczkolwiek to wszystko boli. Nawet nie wiedziałam kiedy, a odskoczyłam i wyczułam Ją. Te Jej cierpiące oczy, zapamiętam je na zawsze. Z jednej strony widok mnie rozbawił, a z drugiej.. wzruszył? To chyba dobre określenie.
Eleanor padła na ziemie martwa. 
Kiara zareagowała natychmiast.
Podbiegła do niej.
Sprawdziła oddech.
Popatrzyła się na mnie z przerażeniem. Co ja zrobiłam?...
Sprawdziła puls. 
Nic.
- Zayn! -krzyknęła rozrywając koszule dziewczyny i przystępując do resuscytacji.- Zayn zatrzymała się!


* Przede wszystkim chciałybyśmy Was przeprosić za taką długą przerwę między rozdziałami.Zaniedbałyśmy bloga to fakt, ale teraz postaramy się regularnie dodawać rozdziały :)

No i życzymy Wam słonecznych ostatnich 2 tygodni wakacji :D

Trzymajcie się! *

~`Hermes&Łikki

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 12 (Kiara Cullen)

- Kiara pospiesz się jest 7:50! - krzyknął
 Emmet z kuchni kiedy w łazience usiłowałam znaleźć szczotkę do włosów, bo od razu po lekcjach miałam iść do Harrego.
- Czekaj chwilę! - nie zdążyłam nawet zrobić makijażu bo spałam tylko 2 godziny gdyż iż ponieważ nauczyciele tak nas kochają że dowalili nam 3 sprawdziany jednego dnia.
Wzięłam torbę z rzeczami do szkoły i z ciuchami i zbiegłam szybko po schodach na dół.
- Zdajesz sobie sprawę z Tego, że nie jadłaś śniadania? - spytał zirytowany Emmet.
- o jejku nie przesadzaj zjem coś w szkole. - Ubrałam się szybko i zabierając wszystko wparowałam do samochodu.
- Możemy jechać. - oznajmiłam zamykając oczy i opierając się o oparcie skórzanego fotela.
- Masz bo w szkole nie będziesz przytomna. - powiedział Emmet podając mi kubek termiczny z kawą.
- Ratujesz mi życie. - uśmiechnęłam się do Niego i wypiłam spory łyk. W tej chwili zadzwonił telefon. Harry.
-Halo?
- No hej słońce gdzie jesteś?
- Jadę do szkoły. Jak byś nie wiedział miśku nie mam JESZCZE prawka. Z naciskiem na jeszcze.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego że za 2 minuty jest dzwonek? - spytał opiekuńczo. Oooo martwi się o mnie <3
- A co ja mam pierwsze? - spytałam nie zorientowana jak  zwykle.
- Zayn co macie pierwsze? - spytał Harry Zayna który pewnie jak zwykle był pochłonięty Perri. - Zayn mówi do Ciebie.
- Co się stało? - spytał wyrwany z jakieś jak mniemam niezwykle ważnej sprawy.
- Jaką masz pierwszą lekcje?
- WF - odrzekł.
- Słyszałaś?
- Nom... -Kiara, znowu oficjalnie jesteś idiotką.- Nie masz przypadkiem stroju na Wf?
- Mam twój dres zawsze w szafce bo wiem jaką jesteś łamaga kochanie. - odrzekł uroczo.
- Wiesz że cie kocham. A za tą łamagę dostaniesz. - Emmet pokręcił głowa śmiejąc się.
- Oczywiście. - wtedy zadzwonił dzwonek. - Spiesz się Kiarcia. I mam nadzieję że przychodzisz dzisiaj.
- Tak przychodzę. I przez to się spóźniłam bo szukałam szczotki.
- Kiara ja mam coś takiego co się nazywa
Siostra i tu się może zdziwisz ale szczotkę do włosów też mam. -odrzekł z uśmiechem.
- Dobra idź już i nie filozofuj.
- No to papa.
- Nara. - rozłączyłam się i popatrzyłam na Emmeta. - Nic nie mów.
- Jak sobie życzysz.
Kiedy dojechaliśmy pod szkołę było 5 po 8. Wysiadłam szybko z auta żegnając się z Emmetem i poleciałam do szatni. Rozebrałam się szybko,zostawiając ciuchy  zabierając tylko moje Air Maxy i wzięłam z szafki Harrego moje szare dresy i białą bluzkę na ramiączkach.
Pobiegłam na hale sportową i wpadałam do szatni w której zawsze się przebierały dziewczyny.
- Hej. - Przywitałam się zamykając drzwi.
- Hej kochana! -Perie podbiegła do mnie i przytuliła mnie. Dziewczyny coś tam mruknęły pod nosem i wróciły do rozmowy.
Dwie godziny WF minęły całkiem spoko. Zrobiliśmy piłkę ręczną i zagraliśmy mecz z chłopakami ( i wygraliśmy). Byłam trochę za bardzo agresywna w ciągu gry i prawie złamałam Zaynowi nogę.
Przebraliśmy się z powrotem na miej wygodne ciuchy i poszliśmy na skrzydło z salami lekcyjnymi. Na 2 pietrze znalazłam Harrego. Mojego cudnego bojfrenda :3 miał na sobie czarne spodnie i koszule w niebieską kratkę, a włosy sięgające do ramion niedbale rozpuszczone.
- Hej księżniczko. -podszedł do mnie z kokietowanym wyrazem twarzy, objął ręka w talli i pocałował w usta. - Nie cały miesiąc w tej szkole i już się spóźniasz?
- Aj nie czepiaj się! -odsunęłam się od Niego chwytając go za rękę i idąc wzdłuż korytarza. W kącie przy oknie stali Loui i Eleanor. I całowali się.
- Już się pogodzili?- spytałam z niedowierzaniem patrząc na mojego chłopaka.
- Taaak przyszedł wczoraj pod jej dom z kwiatami i takie tam. Normalne.
No tak. Nieraz wydawało się że zerwą ze sobą ale zawsze potem się godzili. W pewnej chwili pod salą muzyczną zobaczyłam Moon. Rozmawiała z Mattem. A była przy tym taka uśmiechnięta, jakby miała zaraz wygrać w totka.
- Wkurza Cie co?- spytał retorycznie Harry.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- mruknęłam. - Przeszkodzić im czy nie?
- Lepiej nie. Gościu się jeszcze bardziej na Ciebie wkurzy.
- Może i tak...
Skończyła się przerwa a ja poszłam na lekcje.
Godziny przeleciały a ja w ogóle nie widziałam Moon. Napisałam jej kilka sms- ów, które przeczytała ale nie odpisała. Co jest grane?
- Jedziemy? - spytał zadowolony Harry biorąc moją torbę.
- Tak możemy iść -przewróciłam oczami i pożegnałam się z chłopakami i wyszłam z Harrym i Lou przed szkołę. Ostatni raz Harry musiał odwieść Lou do domu.
- Louisku był dzisiaj w szkole Moon? - Spytałam odwracając się do Niego kiedy jechaliśmy już w samochodzie w drodze do jego domu.
-Była ale potem się zerwała - odrzekła nie odrywając wzroku od telefonu.
Jak ja tego Matta nienawidzę. A co jeśli Ona teraz ćwiczy te swoje treningi i jak Jej się coś stanie? Znowu zemdleje i rypnie głową w coś i całkiem straci przytomność i nikt nie będzie mówił jej pomóc, niedotlenieni się mózg a ona..
- Kiara czemu nie oddychasz? - spytał z lekkim uśmiechem Harry. -Dobrze się czujesz? - spytałam otwierając szybę.
- Tak zamyśliłam się - odrzekłam biorąc głęboki wdech.
- Nad czym tak myślisz? - spytał mój chłopak
- Jaki prezent kupić Ci na urodziny. -odrzekłam bez wahania kłamiąc.
- Ale ja mam urodziny dopiero...
- Osz cholera! - krzyknął Louis zrywając się.
Popatrzyłam na niego pytająco. To samo zrobił Harry tyle że w lusterku. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
- El ma jutro urodziny!
- Louis. - rzekłam - Oficjalnie jesteś idiotą.
- Stary rzadko się z Nią zgadzam ale teraz tak. Jesteś idiotą. - powiedział z uśmiechem, a ja popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem. -No droczę się tylko z Tobą śliczna jesteś. - powiedział dotykając palcem czubka mojego nosa.
- Wyrzucisz mnie w centrum?  - spytał Loui - Musze jej coś przecież kupić.
- Ale bądź możesz być oryginalny - rzekłam - Zrób kolacje w domu. SAM. Jakieś płatki róż, świece wiesz taki klimacik i te wszystkie inne. Zaskocz ją, dziewczyny to lubią.
- Ale dzieci będą mi się włóczyć po domu - odrzekł z dezaprobatą - Jak znam moje siostry nie będę miał nawet minuty spokoju.
- Aha... - oparłam się z rezygnacją na fotel starając się coś wymyślić.
- No ale czekajcie , przecież ja mam wolną chatę.- powiedział Harry. - Wpadnij rano to pomożemy Ci to przygotować. A nawet zaprosimy chłopaków i Periee i będzie fajnie.
- Ty wiesz co - Louisowi błysnęła iskierka w oczach - To wcale nie est taki głupi pomysł...
- Tylko udawaj przez cały dzień że nie pamiętasz o urodzinach. Dopiero wieczorem do niej przyjedz z jakimś prezentem i zabierzesz ją do nas.
- Okej! - odrzekła z uśmiechem - to wyrzućcie mnie w tym centrum to jakiegoś miśka jej kupie.
Za około minute byliśmy w centrum. Louis poszedł to sklepu z artykułami spożywczymi ,  ale są w nim rzeczy lepsze od nie jednego sklepu z zabawkami czy ciuchami. My pojechaliśmy do domu Harrego. Przez całą drogę czyli aż całe 5 minut rozmawialiśmy o El i Louisie i doszliśmy do wniosku  że się kiedyś pozabijają.
- Dwie zasady. - powiedział Harry otwierając mi drzwi. - Cały dom należy do Ciebie. Ale Nuttelii masz nie ruszać.- powiedział z uśmiechem.
 - Nie przejmuj się - powiedziałam wychodząc z samochodu z torbą na ramieniu. - Niall przyjdzie i już nie będziesz miał.
- Ej! - krzyknął nie zadowolony- Nutella jest moja i koniec!
- Dobrze kochanie,dobrze - Chwyciłam go za rękę idąc w stronę domu. Harry otworzył drzwi i weszliśmy do DOMU.
- Cześć!- krzyknął Harry ściągając buty - Proszę - podał mi cudowne kochane  kapcie ^^



- O jejku jakie kochane!-wzięłam je od chłopaka i założyłam na stopy
- Kupiłem je specjalnie dla Ciebie.- powiedział dumnie biorąc jedną z moich toreb i idąc w stronę salonu. - Latałem za nimi dwie godziny rozumiesz! Nie żebym narzekał, nie nie.
- Wcale... - Odrzekłam z uśmiechem.
Na kanapie siedziała Gemma w piżamce i szlafroku z kubkiem herbaty.
- A Tobie co się dzieje? - spytał opiekuńczo Harry siadając obok dziewczyny i całując ją na przywitanie w policzek.
- Źle się czuję - odpowiedziała - Cześć Kiara.
- Hej Gemma - przywitałam się.
- Czyli nie ma żadnego pysznego obiadku prawda? - spytał z maślanymi oczkami Harry
- No nie ma, przepraszam - powiedziała Gemma. - Nie miałam siły zrobić.
- No to nic, nie przejmuj się - odrzekł Harry. - Idę zamówić pizze dziewczęta. A Ty Gemma nie umrzesz bo mamy w domu lekarza.- dodał z uśmiechem.
- Bardzo śmieszne. - odrzekłam biorąc moje rzeczy i idąc po drewnianych schodach na górę do pokoju Harego by zostawić tam swoje rzeczy. Po chwili zeszłam na dół  siadając na kanapie obok Gemmy. Harry cały czas starał się dodzwonić do pizzerii. Kiedy w końcu mu się udało minęło z 10 minut. Usiadł z Nami na kapie.
- Gemma nie masz nic przeciwko żebyśmy jutro urządzili mała imprezę - spytał obejmując mnie ręką. Gemma popatrzyła na swojego brata podejrzliwie.
- Mama chyba wyraźnie powiedziała że nie ma być żadnych imprez w domu jak Jej nie ma bo jesteś nie pełnoletni.
- Ale ty jesteś.- odrzekł z dziecięcą przekorą w głosie. - A my chcemy zrobić niespodziankę dla El. A Ty będziesz sobie siedziała na górze i udawała że nic nie słyszysz co ty na to? - Zamrugał do niej rzęsami tak że mogła zobaczyć jego piękne zielone oczy.Gemma westchnęła.
- Tylko nie rozwalcie chaty. - odrzekła po czym wstała i udała się na górę.
- Tak! - krzyknął Harry - Kiara. Dzwoń do Louisa.
- A po co pewnie jeszcze  nawet do domu nie wrócił.- odrzekłam bawiąc się jego włosami.
- Czyli sugerujesz że teraz kiedy nie uczysz się i nie spędzasz całego czasu z Moon mamy chwilkę dla siebie? - spytał szarmancko , obejmując mnie rękami w tali.
- Nie do końca o to mi chodziło, ale okej. -uśmiechnęłam się po czym popatrzyłam na Harrego z wyższością.
- Będziesz coś chciała - powiedział po czym pocałował mnie przelotnie  w usta i poszedł w stronę kuchni.
- Gdzie idziesz? - spytałam odwracając się w jego stronę.
- Przynieść Ci coś do picia!
- Oooo czyli jednak mnie kochasz - westchnęłam i przełączyłam kanał.

Dwie godziny później w końcu przywieźli 2 pizze które z Harrym pochłonęliśmy w pół godziny. Gemma stwierdziła że nie ma ochoty nic jeść i idzie się położyć, ale Harry wciągnął w nią dwa kawałki pizzy.
- No to co robimy? - Spytał kiedy skończyliśmy sprzątać rozkładając się wygodnie na kanapie.
- A co byś powiedział na to - usiadłam na jego kolanach obejmując ręką. - że wskoczymy w piżamki i pogramy na XBOKSIE?
Harry przez chwilę się zastanawiał.
- No dobra ale jak potem oglądniemy jakiś film.. I jak pójdę pierwszy do łazienki - dodał z uśmiechem.
- Zapomnij! - odrzekłam prostując się automatycznie.
- Kto pierwszy - powiedział a w jego oczach zobaczyłam iskierki. - Raz...
- Trzy! - Krzyknęłam zrywając się z kolan mojego chłopaka i biegnąc na górę.
- Ej!- krzyknął biegnąc za mną Harry że trenował piłkę ręczną i biegał szybciej niż ja  wiec w połowie schodów złapał mnie w biodrach i wyprzedził biegnąc do swojej łazienki i zamykając drzwi.
- Wygrałem!
- Ej! Nienawidzę. Cie! - Krzyknęłam z uśmiechem waląc pięścią w drzwi łazienki. -Daj mi 10 minut złotko.
- Z zegarkiem w ręce i ani sekundy dłużej!
Rzuciłam się na łóżko i wyjęłam telefon. Moon mogła by w sumie wpaść. Wybrałam numer do dziewczyny i przełożyłam telefon do ucha.
- Halo?- usłyszałam słowikowy głos Moon.
- No hej Moon. Jutro robimy u Harrego imprezę dla El wiec Cie widzę u Harrego o 19.
- C...Co? - Odrzekła zdziwiona. - Jesteś pewna?... Ale.. Nie nie nie. Ja się do tego nie nadaję, nikt mnie tam nie będzie chciał ani nic..
- No weź wyluzuj. Nikt nic do Ciebie nie ma a trochę się rozerwiesz. No chyba że wolisz siedzieć z Mattem to okej. - Dodałam lekko nią manipulując (chociaż to Ona była na psychologii)
- To nie oto chodzi!
- Wiem - powiedziałam z uśmiechem.- No to do zboczenia o 19.!
-Ale... - Rozłączyłam się. Moon mi nie odmówi nie ma szans xD
Chwilę później Harry wyszedł z łazienki.  Po czym weszłam tam ja i siedziałam z godzinę xD Zeszliśmy na dół do salonu i włączyliśmy Xboksa. Harry upierał się że chce zagrać w krainę lodu -ELZA REAKTYWACJA (Hermes głupia cioto nie ma takiej gry pozdrawiam bardzo serdecznie) ale ja mam na niego duży wpływ i wyszło że śmigaliśmy w Mario ^^ Około dwie godziny później Wyłączyliśmy Xboksa
- To co oglądamy? - spytał Harry
- Horror - odpowiedziałam pewnie.
- Tak i będzie tak jak ostatnio że pół filmu przesiedzisz przed kocem. - powiedział z uśmiechem - Love Actually
- NIE! więcej tego filmu nie oglądam nie ma mowy!
- Czemu? -spytał rozbawiony.
- Bo go nie lubię!
- Ale ja go lubię i to wystarczy!
- Dzieciaki co wy się tak drzecie jest 12 w nocy! - do salonu wbiegła nie do końca obudzona Gemma.
- Sorry siostra ale film wybieramy. - powiedział Harry z nutą żalu w głosie.
- To oglądnijcie Harrego Pottera i po sprawie. - odrzekła idąc do góry - A najlepiej Zakon Feniksa.
Wyszło na to że w końcu oglądnęliśmy ten film. Harry przygotował popcorn i soczek pomarańczowy i  usiedliśmy razem na kanapie przykryci ciepłym kocykiem i wtuleni w siebie. Nigdy nie mogłam pogodzić się z tym że Syriusz umarł więc rozryczałam się jak dziecko.
                                                                        
                                   ***

- Ej no bez przesady jest 10! - otworzyłam oczy i nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Nad łóżkiem stał Louis. - Miałem przyjść rano to przyszedłem, ale do was się dodzwonić to cud!
- Rano a nie w środku nocy - odrzekł Harry zachrypniętym głosem siadając na łóżku.
Ogarnęliśmy się z Harrym szybko, po czym zeszliśmy na dół do kuchni aby zjeść cokolwiek. W salonie siedziała Gemma z Joshem, jej chłopakiem. Przywitaliśmy się z nimi i jeszcze nie do końca obudzeni razem z Louisem zjedliśmy śniadanie.
- No to jak Wy to chcecie zrobić? - spytał Louis.
- Co? - spytałam jednocześnie z Harrym jedząc tosta z nutellą.
- Gówno jeden zero. - mruknął  - Imprezę dla El! Nie dzwoniłem do niej nawet dzisiaj bo ktoś mi tak kazał.
- To bardzo dobrze. - odrzekłam - Zadzwonisz do niej teraz ale nic nie wspomnisz o urodzinach.
- A czy to ma jakikolwiek sens?!
- Ma Louisku ma. Po za tym to Ty jesteś na psychologii nie ja.
Loui westchnął, po czym wyciągnął swój telefon i zadzwonił do swojej dziewczyny. W tym czasie ja już miałam wszystko zaplanowane jak to będzie wyglądać.
- No więc tak. - zaczęłam podekscytowana - Trzeba zadzwonić do chłopaków żeby przyjechali to jest raz. Dwa, wieczorem czyli tak około 19 Harry zadzwoni do niej i tam złoży jej życzenia i bla bla bla i jak się dowie od El jakim jesteś bałwanem, to powie, że nie może siedzieć sama w domu w urodziny i że zabiera ją do siebie.
- Za późni - przerwał mi Harry - Wtedy zaczęło by się to tak koło 20. Zadzwonię do niej o 17.
- No okej - powiedziałam po chwili wahanie- No ale wracając. To przywozisz ją do domu mówisz że zamówicie pizze i tak dalej. Przychodzicie do domu - Wyprostowałam się na krześle i popatrzyłam na nich przebiegle - I wysiadają korki. - obydwoje popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. - No ale nie tak na serio po prostu wykręcimy żarówkę w holu. No i wejdziecie do salonu i takie NIESPODIZEWANKA!!!
Zapadła cisza.
- Szwagier gdzie żeś ty tą dziewczynę znalazł - powiedział z uśmiechem w głosie Josh.
- Na grzybach w lesie.
- Bardzo śmieszne. - pokręciłam głową z dezaprobatą - No ale co może być?
- Jak dla mnie jest idealnie ja nie wiem jak Ona to wymyśliła - powiedział Louis do Harrego.
Chwile później zaczęliśmy to wszystko ogarniać. Lous zadzwonił do chłopaków żeby zabrali swoje dziewczyny i wpadli wieczorem. Harry zajął się jedzeniem, ja z Gemmą tortem, a Josh muzyką. Krótko przed godziną 17 wszystko było gotowe i zaczęli się schodzić goście nie nie wcale nie było alkoholu.

        Perspektywa Harrego.

Wybrałem numer do dziewczyny mojego Przyjaciela i przyłożyłem i włączyłem tryb głośno mówiący . Wyszliśmy z Kiarą na pole.
- Halo? - usłyszałem smutny głos w słuchawce.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziałem śpiewającym głosem.
- Ooo dziękuje. Chociaż Ty pamiętałeś.
- Co się stało?
- A tam takie nic.- powiedziała smutno - może to że Louis zapomniał o moich urodzinach? Powiedział mi, że idzie na jakiś mecz z Niallem i Zaynem, a wczoraj się zarzekał, że mnie kocha! - powiedziała łamiącym się głosem. Kiara zrobiła smutną minę. W sumie to było mi Jej żal.
- Ej nie załamuj się mała! - powiedziałam starając się Ją pocieszyć - Przyjadę po Ciebie, nie będziesz sama siedzieć w urodziny. Kiara siedzi pod prysznicem, więc będę za 10 minut. - moja dziewczyna, zasłoniła sobie usta ręką, aby nie wybuchnąć śmiechem. Uśmiechnąłem się do Niej.
- No... No okej - powiedziała nieśmiało.
- No to będę za 10 minut, to pa - powiedziałem, po czym się rozłączyłem - Z czego się śmiejesz?
- Jestem pod prysznicem! - powiedziała dusząc śmiech do tego stopnia że w oczach pojawiły jej się łzy.
-Ty już lepiej idź do domu bo zemdlejesz- objąłem ją ramieniem i zaprowadziłem do domu, a następnie wziąłem kluczyki i pojechałem do domu Eleanor.
Po kilku minutach stanąłem na podjeździe domu dziewczyny, zamknąłem samochód i zapukałem do drzwi. Otworzył mi tata Eleanor.
- Cześć Harry . - przywitał się mężczyzna - Eleanor jest na górze. - powiedział z przyjaznym uśmiechem.
- Dzięki ja tylko na chwilę - pobiegłem schodami na górę, po czym zapukałem do pokoju Eleanor i wszedłem do niego. El siedziała na łóżku. Oczy miała całe zapuchnięte.
- El skarbie.- powiedziałem przytulając Ją - nie płacz wszystko będzie dobrze.
- Ale..Ale przecież mało być tak pęknie - załkała -  myślałam że on naprawdę mnie kocha. A te ... Teraz to nie wiem jak było na prawdę i jeszcze do tego jestem ..
-  Ciii - starałem się Ją uspokoić bo to tak jakby trochę nasza wina. - już dobrze.
- Ale ty nie rozumiesz bo..
- nie mam czasu na rozpaczanie - przerwałem jej - Kiara pewnie przygotowała jąkać kolacje o ile się ogarnęła z 10 minut. Nie będziesz sama w domu siedzieć! - pociągnąłem Ją za rękę i wziąłem i wziąłem płaszcz z jej szafy

i założyłem Jej na ramiona i wyszliśmy z domu prosto do samochodu.Całą drogę nic nie mówiła żeby rozluźnić atmosferę nawijałem jej o wiewiórkach w trampkach i kapibarach w glanach. Prawdopodobnie w ogóle mnie słuchała ale to mniejsza.
-Zapraszam paniom - powiedziałem otwierając jej szarmancko drzwi samochodu. Bez emocjonalnie wyszła z auta idąc w stronę domu. Weszliśmy do środka.
- Światło nie działa powiedziała beznamiętnie .
-A faktycznie - nie wiem na ile umiałem to zagrać ale myślę że to kupiła. - choć  - pociągnąłem ją za rękę i poszliśmy wgłąb domu - Kiara jesteśmy! - krzyknąłem. Zapaliłem światło.
- 100 lat! 100 lat! niech żyje żyje nam!...
El zamurowało. Cały salon był przyozdobiony w najróżniejsze świecidełka które sobie wymyśliła Kiara z Perie, na stole były prezenty i  jedzenie. Nial z Liamem i Zaynem darli się jak potłuczeni. Tuż przed Nami stał Louis w odświętnej marynarce z prezentem w ręce.
 - Wszystkiego najlepszego kochanie. - powiedział podchodząc do El . Ja w tym momencie podeszłem do Kiary obejmując Ją w talii.
- Czyli jednak pamiętałeś? - spytała Eleanor, a następnie rzuciła mu się na szyję. Louis się uśmiechnął.
- Gorzko! Gorzko! Gorzko! - zaczęli krzyczeć chłopcy i rozległo się pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć. W drzwiach stała Moon.

*Znów chciałabym przeprosić, za pisownie, interpunkcje i wiele innych błędów w pisowni. Nie ja dawałam zdjęcia, lecz Hermes (Tak, Łikki nie jest nimi zachwycona). Przepraszam Was! :( 
i życzymy wesołych świąt i bardzo lanego poniedziałku!*

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 11 (Moon White)

Coś poszło nie tak, ale dlaczego? Co zrobiłam źle? Przecież wzięłam te tabletki. Powinny mi pomóc. O jeju..
- Często Ci się to zdarza? - spytał mnie Carlisle.
- Nie.. - skłamałam.
- Mhm.. Kto Ci dał te tabletki? - pomachał mi przed twarzą, opakowaniem z moimi drażetkami. Mogłam je schować.
- Pielęgniarka mi je dała.. - skłamałam po raz kolejny. Chyba słabo mi to wyszło. Niech ten facet da sobie spokój i zajmie się swoim życiem.
- Dobra, nie interesuję się już tym - uśmiechnął się w moją stronę i poszedł. To było dziwne, tak jakby czytał mi w myślach.
- A nie mówiłam? - usłyszałam słowa Kiary - Nienawidzę tego całego Matta.
- Weź to nie jego wina. On się o mnie martwi - odrzekłam zgodnie z prawdą. Gdyby Matt się nie martwił, nie dawałby mi tego.
- Ta martwi.... Nie długo trafisz przez niego do szpitala z anemią.
- Czemu Ty go tak nie cierpisz?! Nawet go nie znasz! - krzyknęłam.
-Uspokój się i nie podnoś mi ciśnienia. -Powiedziałam wkurzona - Jesteś naiwna. Jesteś cholernie naiwna.
- Nie twój interes czy jestem naiwna czy też nie. Nie znasz Go i nie wiesz nic o Nim. - powiedziałam podciągając nogi do klatki piersiowej. Dalej oglądałyśmy telewizje. Przez jakieś 30 min atmosfera była napięta, ale potem wróciła do normy.
- Wiesz.. Ja.. Mam do Ciebie pytanie..
- Znowu coś ze mną i Harrym? - uśmiechnęła się lekko.
- Nie.. Znaczy tak trochę tak..
- No mów - ponagliła mnie wesoło.
- Jak to robisz, że wszyscy Cię od razu polubili? - spojrzałam Jej prosto w oczy.
- Wiesz.. - westchnęła - Sama nie wiem. W sumie nie jestem jakoś mega lubiana.
- Tak trochę jesteś.. - podrapałam się po głowie.
- Czy ja wiem? Hm.. Ważne, że mam Harrego.. i innych haha - zaśmiała się. Też bym chciała być tak lubiana jak Ona. Mieć chłopaka, przyjaciół, rodzinę. Ona ma fajne życie. Jest NORMALNA, nie to co ja. Kiedyś chcę założyć duuuużąą rodzinę! Tak! Będę miała 3 dzieci! I psa Husky! I będziemy mieszkać we Francji! Chcę być potem szczęśliwą babcią i mieć dużo wnuków.
- Moon? - Kiara machała mi ręką przed oczami.
- Tak? Coś się stało? - zerwałam się.
- Haha nic, chyba się zamyśliłaś. Pytałam się czy chcesz zostać na noc?
- Nie mogę.. Muszę iść do internatu.. I jeszcze do biblioteki.
- Po co?
- Muszę wypożyczyć lekturę i zacząć powoli czytać.
- Weź wyluzuj haha.. Wiemy nauka to podstawa, ale trzeba trochę zluzować wodzy.
- Lubię się uczyć.. To moje hobby - odrzekłam na co Ona wybuchła śmiechem. Co w tym dziwnego?
- Mhm.. Haha.. Wybacz - uśmiechnęła się.
- Która godzina?
- 16:55
- Dobra to ja już idę - westchnęłam - Dziękuję, za zaproszenie
- Ja dziękuję, za to że przyszłaś - powiedziała i podprowadziła mnie pod drzwi. Gdy chwyciłam za klamkę Kiara szepnęła coś w stylu:
- Moon, uważaj na Niego proszę.. - odwróciłam się. Głowę miała spuszczoną do dołu. Przez moment wydawało mi się, że płaczę. Pewnie miałam zwidy. Przecież nikt z mojego powodu nigdy nie płakał i nie będzie.
- To cześć, do poniedziałku - pożegnałam się i poszłam. Tak naprawdę, to nie muszę iść do biblioteki (bo lekturę już dawno przeczytałam). Chcę się spotkać z Mattem. Tak strasznie chcę Go zobaczyć. Biegłam ile miałam sił w nogach.
Gdy dotarłam pod Jego pokój, odetchnęłam kilka razy i zapukałam 4 razy.
- Wejść - usłyszałam, po czym weszłam do pokoju. Matt siedział na fotelu. Zgasił papierosa, po czym podszedł do mnie - Jak się masz?
- Dobrze.. - odpowiedziałam z uśmiechem - Chciałam Cię zobaczyć..
- W jakim celu?
- Zobaczyć.. Nie porozmawiać. Zobaczyć.. - szepnęłam ostatni wyraz w mojej krótkiej wypowiedzi.
- Czyli nie chcesz już ze mną rozmawiać? - uśmiechnął się.
- Chcę! Oczywiście, że chcę..  - oparłam się o pobliski stolik, na którym nauczyciel miał zazwyczaj dzienniki, książki.
- Ah.. Ale ze mnie gospodarz..rozgość się
- Siedziałam dużo u Kiary, postoję - powiedziałam, przypominając sobie o moim słabym samopoczuciu podczas mojej magii krwi. Czasami działo mi się tak, to normalne. Aczkolwiek po raz pierwszy miałam mroczki przed oczami.
- Kiara Cullen.. Oj, Moon.. Co ja Ci mówiłem? - spytał z grobową powagą na twarzy.
- Myślę, że to kwestia czasu jeśli chodzi o zaufanie..  Matt, sam mówiłeś że muszę sobie znaleźć przyjaciół w swoim wieku.. - westchnęłam niepewnie.
-  Kiara Cullen nie jest dla Ciebie dobrą koleżanką..
- Przyjaciółką - poprawiłam Go. Westchnął jeszcze głośniej niż poprzednio, jednak po chwili przytulił się do mnie.
- Myślę, że Cię kocham - powiedział, na co ja podskoczyłam. Nie wiem czy powiedział to na prawdę, czy to moja wyobraźnia płata mi figle.
- Mówiłeś coś? - spytałam dla pewności. Cisza.
- Myślę.. - przerwa w Jego słowach. Spojrzałam na Niego ukradkiem, co było trudne bo obejmował mnie. Moje ucho było przy Jego sercu, które łomotało tak jakby miało wylecieć na księżyc - Myślę, że się w Tobie zakochałem.
Jego usta otwierały się w takt tych słów. Czyli On to mówi. A może śnie na jawie? Co się dzieję? Zatkało mnie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Byłam zszokowana, szczęśliwa, może i nawet zdruzgotana.
- Matt.. - szepnęłam resztkami mojej świadomości tej sytuacji, po długiej ciszy - Mógłbyś powtórzyć?
- Nie przesłyszałaś się - powiedział, dosłownie czytając mi w myślach - Ale, wiem że nie możemy być razem.
- Nie mów tak! - krzyknęłam, odpychając się od Niego - Nie mów tak! Nie mów tak! Kocham Cię! Możemy być razem, choćby w tajemnicy! Nikt nie musi o NAS wiedzieć! - krzyczałam. Podszedł do mnie, swą dłoń położył mi na ramieniu. Łzy zaczęły lecieć ciurkiem z moich oczu.
 - Nie płacz - otarł je rękawem swojego swetra - Po pierwsze, jest wielka różnica wieku, po drugie jestem nauczycielem. Wszyscy muszą brać ze mnie przykład, muszę być odpowiedzialny. Nie mogę być w związku z moją uczennicą. Pomyśl co inni, by pomyśleli. Mogli by i mnie i Ciebie wydalić z internatu.
Kurcze, czemu On zawsze musi mieć rację. Ścisnęłam ręce w pięści. Nie mogłam teraz przestać płakać. Wybiegłam z Jego pokoju, do swojego. Byłam wściekła, smutna, zażenowana. Co jest nie tak ze mną?! Mam siebie dość! Wszystko mi nie wychodzi.. Wszystko...

sobota, 7 marca 2015

Rozdział 10 (Kiara Cullen)

Minął już tydzień od kontrowersyjnego wyznania Moon. W sumie to nawet było spokojnie. Poszłam z Harrym do kina i chciałam żeby mnie zabrał na motor ale od wypadku obchodził się ze mną jak z jajkiem. Z ocenami raczej nie było problemu. Może po za muzyką. Tak. Matt po ostatnim spotkaniu z Moon stał się dla mnie nie miły i na każdej lekcji się do czego przyczepia. Kazał mi zapisać ze słuchu fragment Etiudy Rewolucyjnej Chopina co jest NIEMOŻLIWE. Z Moon dogadywałam się coraz lepiej i dzisiaj ma iść do mnie po szkole. Harry kręcił nosem bo chciał spędzić czas ze mną, ale obiecałam mu że w weekend przyjdę do niego to spędzimy trochę czasu razem. Tym bardziej, że jego rodzice wyjeżdżają gdzieś, więc w domu będzie tylko Gemma, siostra Harrego. No i My.
- No to co idziemy? - spytała energicznie Moon po skończonych zajęciach kiedy już byliśmy przebrani (a tak na marginesie to miałam wrażenie że Moon stała się bardziej otwarta)
- Yhm. - odrzekłam z uśmiechem - Harry podwieziesz Nas?
Chłopak spojrzał najpierw na mnie potem na Moon.
- A mam inne wyjście?
- Wiesz, że Cię kocham - podeszłam do niego stając na palcach i dałam buziaka w policzek.
- Tylko jeszcze jedzie z Nami Loui a gdzie on jest tego nie wie nikt.
      Wyszliśmy na zewnątrz. Już z daleka było słychać charakterystyczny tenorowy krzyk Louisa.
- Przestań mi robić wieczne sceny o nic! Przystopuj trochę bo nie idzie z Tobą wytrzymać!
- Jesteś bezczelny! Jak ja z kimś takim wytrzymuję! - krzyknęła Eleanor z oburzeniem.
- Chyba go znalazłam - powiedziałam do Harrego.
- Jesteś bezczelna! - w tej chwili El zamachnęła się i uderzyła Louisa z całej siły z liścia w twarz po czym odeszła.
- Łołołołołoł. - odrzekł zdziwiony Harry. Spojrzałam ukradkiem na Moon na jej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech. - Chodźcie powiedział podekscytowany Harry. Miał już coś powiedzieć do Louisa.
-Nie. Mówcie. Do mnie. -powiedział odchodząc w stronę auta. Popatrzyliśmy na siebie z uśmiechem i zrobiliśmy to samo. Wskoczyłam z Moon na tylne siedzenia.
- O co poszło? - zapytałam po chwili milczenia.
- A daj spokój nic jej nie pasuje! Nic! Pyta się mnie co mi się w niej podoba. No to Ja Jej mówię, że wszystko! Charakter, włosy, oczy, nogi , figura, inteligencja, piersi... A ta co! Zaczęła się na mnie wydzierać, że Ja nie wiadomo co jestem, że dla mnie liczy się tylko wygląd. No to jej powiedziałem że to nie prawda a ona mi zaczęła wypominać jakąś dziewczynę z podstawówki, którą odprowadziłem do domu. No to się wkurzyłem!
- Stary zrobiłeś najgorszy błąd jaki facet może popełnić. - powiedział Harry z uśmiechem na ustach.- Jak nie chcesz dostać w pysk to nie mów dziewczynie że podobają Ci się w niej cycki. Szczególnie...-spojrzał znacząco na mnie i Moon - Wiesz o czym mówię.
Louis zastanowił się przez chwile.
- No nie bardzo. - powiedział zdezorientowany.
- Ale do czego zmierzasz Harry? - spytała Moon.
- Powiem Ci o co mi chodzi stary jak dziewczyn nie będzie, bo będzie jeszcze większa afera.
- Ale my chętnie posłuchamy. -powiedziałam.
- Oj dobra nie ważne. - powiedział śmiejąc się. Przez chwilę Louis z Moon rozmawiali coś o psychologii. Lou nie przestał uważać Moon za dziwaka ale zaczął z Nią normalnie rozmawiać co mnie ucieszyło.Po jakimś czasie dojechaliśmy do domu Louis.
- Dobra dzięki Harry. Od poniedziałku będę mieć z powrotem swoja furę więc nie będziesz miał mnie na głowie. - przybili z Harrym piątki po czym otworzył drzwi samochodu wychodząc - Narka dziewczyny.
- No hej.
- Powodzenia z El!- odrzekła Moon, uśmiechając się lekko.
- Przyda się  - odrzekł zatrzaskując drzwi samochodu.
- No to teraz do mojej dziewczynki tak? - spytała retorycznie Harry wjeżdżając na główną drogę.
- Wpadniesz też ? - spytałam
- A w życiu! Zanudził bym się tam z dwiema babami!
- Dobrze czyli w weekend też do Ciebie nie przyjdę bo zanudzisz się z dwiema babami!
- Ej!
Obie z Moon zaczęłyśmy się śmiać. Cała droga do mojego domu czyli aż 4 minuty była dość spokojna. Pomińmy fakt że zaczęło padać i grzmieć. Kiedy dojechaliśmy do mojego domu, Harry wyskoczył z auta otwierając nam szarmancko drzwi.
- Zapraszam.
Ja i Moon uśmiechnęłyśmy się promiennie. Moon była wniebowzięta. W sumie się jej nie dziwie. Jeszcze żaden facet nie okazał jej miłości.  Harry zamknął za Nami drzwi i popatrzył na mnie zadziornie obejmując w talli.
- Nie podziękujesz mi? - spytał uroczo.
Uśmiechnęłam się tylko i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek.
Tak jak całowaliśmy się w deszczu. To Harry najbardziej uwielbiał. Kiedy skończyliśmy spojrzałam na Moon. Robiła coś z telefonem, ale to pewnie dlatego, żeby wyjść z niezręcznej sytuacji.
- Tylko nie rozwalcie domu. - powiedział wsiadając do samochodu. - Hej Moon.
- Pa pa. - pomachała Mu kiedy odjeżdżał i razem weszłyśmy do domu. Już w progu przywitał mnie wścibski ale i kochany jak zawsze Emmet.
- A co Ty się musisz z nim nawet pod domem lizać? - uśmiechnął się a następnie zwrócił do Moon. - Emmet Cullen. Mąż siostry taty Kiary oraz Jej osobisty budzik. - wyciągnął rękę do dziewczyny którą uściskała.
- Moon White.. Koleżanka ze szkoły, Kiary.. - powiedziała niepewnie.
- Ej no dobra dobra może dałbyś dziewczynie się spokojnie rozebrać. Nie bajeruj Ją od progu ona jest już zajęta! - Moon zaczerwieniła się nieśmiało. - Po za tym Ty masz żonę!
- Ehehe przez tego gościa od muzyki - Chłopak popatrzył na nas z tym żałosnym uśmiechem i poszedł do kuchni. Moon spojrzała na mnie ze złością.
- Ode mnie tego nie wie! -podniosłam ręce na znak niewinności.
- No chodź przedstawię cie reszcie rodzinki.
Weszłyśmy do salonu. była tam cała moja rodzinka oprócz Reneesme. Przedstawiłam im Moon jakby od Alice wszystkiego o Niej nie wiedzieli a Oni przyjęli ją ciepło. Chociaż miałam wrażenie ze tacie nie za bardzo się podoba, to że się przyjaźnimy.
- Pan jest chirurgiem tak? - spytała Moon Carlislea kiedy jedliśmy obiad.
- Tak jestem chirurgiem. A co Kiara się już pochwaliła?
- Taak co drugie zdanie Kiary dotyczy medycyny. - wszyscy cicho zachichotali.
- Słyszałem że interesuje Cię psychologia. - odrzekł w pewnej chwili Jasper. Co więcej nie wiedział tego ode mnie.
- No.. Taaak myślałam o tym dużo i chyba się na to zdecyduje.
- To jak będziesz miała jakieś problemy ze zrozumieniem czegoś to śmiało możesz się mnie spytać o co chcesz - Jesper jesteś idiotą.
- A Pan jest psychologiem? - zapytała z wyraźną ciekawością.
- Jestem psychiatra a to taka rozszerzona psychologia. - Oczy Moon zaświeciły się ekscytacją.
- Dobra My już idziemy bo jak się rozgadacie to wyjdzie na to że nie pogadamy w ogóle. - wstałam od stołu i pociągnęłam m gorę.
- Jakbyście coś chciały to mówcie! - powiedziała Esme.
- Okej!
Wpadłyśmy do pokoju. I Moon stanęła jak wryta
- Kiara... Czy ... Czy to jest Twój pokój?
- No tak.. - nie wiedziałam co ją tak zdziwiło
-No co? Zwyczajny pokój!- odrzekłam i bezceremonialnie rzuciłam torbę na łóżko siadając na nim i powiedziałam Moon żeby zrobiła to samo.
-To tak wygląda zwyczajny pokój... Nigdy w pokoju nie miałam zdjęć. Ani takiej dużej szafy. Ani komputera. ANI XBOXA!
- To nie jest Xbox tylko kamera do skype. Lepszy obraz i w ogóle. Xboxa mamy na dole jak będziesz chciała to pogramy potem.
Po chwili ciszy Moon odezwała się:
-Kiara... No bo wiesz. Ty tak dużo o mnie wiesz a ja o Tobie prawie nic... Powiedz mi coś o sobie.
- No to... - Skrzyżowałam nogi na łóżku -Jestem Kiara Isabella Cullen. Po mamusi. Będę lekarzem. Kocham muzykę. Nie mam zwierząt. No nie licząc Emmeta. Lubie czytać. Nienawidzę humana... Kocham Harrego - tu się uśmiechnęłam - no i co jeszcze... Chyba nic.
- No dobra ale... No wiesz ja bym chciała wiedzieć coś tak... Coś tak bardziej skrytego. Jeśli oczywiście będziesz chciała.
-Co masz na myśli? - Spytałam z lekką niepewnością.
- No wiesz... Czy... Czy kochałaś się kiedyś z chłopakiem?
 Zaskoczyła mnie tym pytaniem.
-Przepraszam nie powinnam- odrzekła zmieszana i spuściła głowę na dół. Była cała czerwona na twarzy.
- Niee.. w porządku - wiedziałam że wszyscy podsłuchują ale w końcu i tak wszystko wiedzieli bo ja nie mogę mieć życia prywatnego. - No to tak... Z Harrym oczywiście.
- I jak to jest?
Zaczęłam się śmiać bo wiedziałam że Emmet nie da mi spokoju. Spojrzałam prosto w jej oczy.
- Genialnie. Tylko wiesz. Tego trzeba być pewnym. A nie tak z pierwszą przypadkową osobą... I wcale tu nie mówię o Macie - dodałam z ironią.
- Weź przestań. -Powiedziała spokojnie - bo widzisz...
W tej chwili rozległo się pukanie do drzwi i do pokoju wszedł Emmet.
-Przyniosłem Wam chipsy dziewczyny. - powiedział z wrednym uśmiechem podając mi chipsy. - O czym tam plotkujecie?
- O Tobie - powiedziałam- No idź sobie! - wstałam i wypchnęłam go za drzwi. - Bałwan...No ale mówiłaś coś.
Usiadłam na łóżku a Moon mówiła dalej.
- No bo... Ja kocham Matta. Tak strasznie i..
- O nie nie nie nie. -Moon nie wolno Ci! Zobacz ile On ma lat a ile Ty!
- Ale...
- Nie ma ale! Wiesz jakie mogą być konsekwencje? Jak się nie uspokoisz to pójdę po Jespera i wypierze Ci mózg!
-Ale czy wiek ma tu jakieś znaczenie? Sama pomyśl czy gdyby Harry był od Ciebie starszy tak jak Matt ode mnie to czy nie zakochałabyś się w nim?
Zagieła mnie tym pytaniem
- To nie zmienia faktu że Matt jest od ciebie dużo starszy i przyznajmy że inteligentniejszy i na pewno ma zamiar wykorzystać taką mała naiwną panienkę do swoich niecnych mrocznych planów. Naprawdę, Moon uważaj na niego.
- A co jeśli ja nie chce uważać? Co jeśli potrzebuje jakiejś nagłej zmiany... Trapi wstrząsowej?
- Moon dobrze się czujesz? - spytałam zaniepokojona.
- Tak tylko.... A zresztą ... Pokaże Ci coś.
Ze swojej torby wyciągnęła... Martwą mysz.
- Nie przeraża Cie to prawda? - spytała nie wiedząc czy może wyciągnąć zwierze.
- Akurat jestem jedną z nielicznych dziewczyn które nie mdleją na widok myszy.
- Ostatnio zemdlałaś - dodała z uśmiechem.
- To nie było przez to! - ah Moon ten twój charakterek. -No ale pokazuj.
Położyła na mahoniowych panelach mysz. Nie ruszała się.
- Czy ona nie żyje? - spytałam.
- Możesz sprawdzić.
- Nie umiem sprawdzać pulsu myszy!
- To przyłóż rękę do klatki piersiowej.
Tak zrobiłam. Nie poczułam jednak pulsu.
- Nie żyje? - spytałam spoglądając na mysz.
- Nie do końca. -odrzekła spoglądając na mnie - Jest w stanie podobnym do stanu hibernacji.
- Czyli komórki ani organy nie umrą? - zaczynało się to robić ciekawe.
- Nie ma szans - odpowiedziała stanowczo. - jest to mój hm... króliczek doświadczalny.
- Powiedziałabym, że myszka doświadczalna ale okej. - zaczęłyśmy się histerycznie śmiać i trwało to jakąś chwilę ale w końcu kiedy udało nam się opanować przeszłyśmy do fazy alfa.
- Gotowa? - spytała.
- No pewnie. - odrzekłam podekscytowana. - A mogę jej potem zrobić sekcje zwłok? Jestem ciekawa czy te twoje abrakadabra można wykryć pod kontem medycznym.
- To nie głupi pomysł. - zamyśliła się na chwilę. - Ale może jeszcze nie na tym etapie poczekajmy jeszcze jakiś czas okej?
- Skoro nalegasz.. Ale zaczynaj!
Dziewczyna wzięła kilka głębszych wdechów, ale zanim przystąpiła do "abrakadabrowania" myszy wyjęła ze swojej torby fiolkę z jakimiś lekarstwami i połknęła dwie pastylki.
- Co to? - spytałam biorąc fiolkę od dziewczyny .
- Lek na podwyższenie ciśnienia. - odrzekła Matt mi to dał bo mam za niskie ciśnienie i czasami po treningach nie wyrabiam i robi mi się słabo.
Wzięłam opakowanie i przeczytałam nazwę. Gutron. Nie słyszałam o nim.
- Nie za dużo tego wzięłaś? - spytałam z niepokojem w głosie.
- Spokojnie taki trening kosztuje sporo energii więc ciśnienie gwałtownie spada.
- Albo się podnosi. - mruknęłam.
- Okej zaczynamy.
Zwierzę, w pewnym momencie ożyło (przynajmniej tak mi się wydawało). Zaczęło tańczyć, robić fikołki. Podskakiwała tak wysoko, że dotykała sufitu mojego pokoju (a mój sufit jest bardzo wysoko). Mysz ostatni raz opadła na podłogę bez życia. Łoł to było coś. Popatrzyłam na Moon i zamarłam. Stała tam i ledwo trzymała się na nogach była cała blada a ręką trzymała się za głowę.
- Moon wszystko okej? - Wstałam na tyle szybko aby złapać Moon, bo gdybym tego nie zrobiła, uderzyłaby głową w kant szafki nocnej. - Moon kobieto co Ci się dzieje?! Co to za prochy?!- nie straciła przytomności ale nie wiele brakowało.
- Weź wyluzuj tylko zakręciło mi się w głowie. - chciała wstać ale jej nie pozwoliłam.
- Siadaj i się nie ruszaj - powiedziałam zmuszając aby usiadła na łóżku. - Staraj się nie zemdleć ja idę po Carlisle'a.
- Nie nigdzie nie idziesz! – krzyknęła.
- Siedź cicho i nie wstawaj! – wybiegłam z pokoju i pobiegłam dół
- Carlisle! Jesteś mi potrzebny! Moon prawie zemdlała!
- Co się stało? – spytał idąc na górę do mojego pokoju.
- No nie wiem nagle zakręciło jej się w głowie! Przed tym wzięła jakieś prochy.
Carlisle wszedł do pokoju
- Co się stało? – spytał podchodząc do Moon i odruchowo chwycił ją za nadgarstek mierząc puls
- Nic się nie stało  Kiara jak zwykle panikuje - szepnęła niepewnie, wbijając wzrok w podłogę.
- Często Ci się to zdarza? – spytał Carlisle
- Nie.. – odrzekła znów niepewnie.
- Mhm.. A kto Ci dał te tabletki - spytał z uśmiechem machając jej przed oczami fiolką z tabletkami. 
- Dostałam je od pielęgniarki.. - skłamała.
- Dobra, nie męczę cię już. Ale jak by coś się działo to od razu mów ok? - uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
- A nie mówiłam? - powiedziałam ze złością w głosie. - Nienawidzę tego całego Matta.
- Weź to nie jego wina. On się o mnie martwi - powiedział Broniąc go. Ja nie mogę jak On ją owinął sobie w okół palca!
- Ta martwi.... Nie długo trafisz przez niego do szpitala z anemią.
- Czemu Ty go tak nie cierpisz?! Nawet go nie znasz! - krzyknęła.
- Uspokój się i nie podnoś mi ciśnienia. -Powiedziałam wkurzona - Jesteś naiwna. Jesteś cholernie naiwna.
- Nie twój interes czy jestem naiwna czy też nie. Nie znasz Go i nie wiesz nic o Nim. - powiedziała podciągając nogi do klatki piersiowej. 
Ehh nie będę się z nią kłócić. Jest uparta gorzej niż ja!
- A teraz co powiesz? - odezwało się moje sumienie.
- Co znowu chcesz?
- Czy nie wydaje Ci się dziwne to że dorosły mężczyzna daje siedemnastoletniej dziewczynie tabletki po których ona mdleje?
- No właśnie wydaje mi się to dziwne! Tylko nikt mnie nie słucha!
- I czy nie wydaje Ci się to dziwne że Moon White, prosta dziewczyna z ogólniaka panuje nad życiem istoty żyjącej?
- Ja nie mogę a Ty co masz takiego zawiasa? O tym samym myślę od... CAŁY CZAS! Powinieneś to wiedzieć w końcu siedzisz w mojej głowie!
- Robisz sceny a nie rozumiesz o co mi chodzi.
- No to może mi łaskawie wytłumaczysz. - co za gościu
- Zrozumiesz w swoim czasie.
- No pewnie. I to ja robię problemy.
- Jedna rada. Uważaj na Moon. 
Następny! Ona jest moja przyjaciółką i będę się z ...
- Nie o to mi chodzi. Ten Matt to podejrzany gościu. Miej na Nią oko.
- No to Amerykę odkryłeś w tej chwili!



* Jestem oficjalne obrażona na Łikki gdyż iż ponieważ rozpisałam się i napisałam cudowne medyczne medyczności i KTOŚ bez nazwisk (czyt. Łikki ) kazała mi to usunąć :C. Także następny wątek medyczny dopiero w 25 rozdziale :C . Jeśli by była jedna osoba która chciała by mnie uratować, to może się wypowiedzieć na ten temat że. CHCEMY MEDYCZNE MEDYCZNOŚCI HERMESA!!!!
To tyle miłego dnia C: *
                                                                                                         xx Hermes

*Nikt Cię nie uratuje idiotko :) nikogo nie interesują Twoje "medyczne medyczności". Pisząc to nie jesteś fajna :')
Chciałam przeprosić za Jej błędy. Było ich tak dużo, że poprawiałam to od ok. 14:30 do 16:35 :)
Przepraszam, jeśli coś opuściłam ):
~ Łikki*

czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 9 (Moon White)

Szłam szkolnym korytarzem do sali muzycznej. Już byłam po lekcjach, Kiara ma chyba jeszcze dwie lekcje, nie jestem pewna. Zapukałam 4 razy do sali Matta.
- Wchodź - usłyszałam Jego poważny głos. Zrobiłam co kazał.
- Musimy porozmawia.. - przerwałam, bo Matt rozmawiał z dyrektorką Yowitą - To może ja.. em..
- Moon White, tak? - spytała z miłym uśmiechem kobieta.
- T-tak.. - odpowiedziałam nieśmiało, nie wiedząc co mam zrobić.
- Miło mi Cię poznać - podeszła do mnie i podała mi rękę. Uścisnęłyśmy dłonie, po czym kobieta pożegnała się i wyszła. Spojrzałam na Matta. Był załamany. Usiadł na swoim krześle obrotowym, po czym położył głowę na swoim biurku.
- Coś się stało? - spytałam, podchodząc do mężczyzny. Przez chwilę nie odpowiadał.
- Wiesz, może ja przyjdę późnie.. - odwróciłam się, gdy On wstał i chwycił mnie za dłoń. Popatrzyłam w Jego oczy. Trudno jest z nich coś wyczytać.
- O czym chciałaś porozmawiać? - uśmiechnął się naturalnie.
- Znaczy.. Ostatnio.. Em.. Wróciłam do szkoły bardzo bardzo późno i usłyszałam kawałek rozmowy telefonicznej pani Dyrektor w pokoju nauczycielskim. Gdy chciała wyjść z pokoju, ja nie miałam się gdzie ukryć, więc schowałam się za drzwiami.. ale Ona się odwróciła, popatrzyła mi się w oczy
- Mhm.. - podniósł jedną brew do góry.
- I poszła sobie.. Potraktowała mnie jak.. powietrze - westchnęłam.
- Mhm.. To dobrze - uśmiechnął się.
- No chyba jednak nie dobrze..
- A mi się wydaję, że to dobrze, że odblokowałaś Technikę Ukryć..
- Ja? Technika Ukryć? To nie ma sensu! - usiadłam na krześle.
- Ma sens, jesteś przecież Magiem Żywiołów, tak? A Technika Ukryć jest jedną z podspecjalizacji Powietrza. Gratuluję Moon.
- Ale ja tego nie potrzebuję! Mam już jedną podspecjalizację i to mi starczy..
- Mylisz się dziecko, dwie podspecjalizacje Ci starczą.. Pomyśl, jeśli ktoś Cię napadnie to możesz zniknąć i atakować z ukrycia - uśmiechnął się nonszalancko. Może Matt ma rację.. Hm..
- Nie umiem tego kontrolować.. - szepnęłam po chwili ciszy.
- Nauczysz się, spokojnie - objął mnie ramieniem - Idziemy do mnie?
- Nie wiem.. Muszę pogadać z Kiarą, w ogóle to umówiłyśmy się na zakupy! Takie.. Jak chodzą razem przyjaciółki.. Rozumiesz? Strasznie się cieszę!
- Kiara Cullen hm? - westchnął, wstając.
- No tak.. Ona zna moje sekrety, myślę, że mogę Jej zaufać
- Ona zna Twoje sekrety.. A Ty znasz Jej sekrety? - zatkało mnie. Matt miał rację, ja nic o Niej nie wiem i już myślę o wielkiej przyjaźni. Ależ ja jestem głupia.
- Ja tam nie wiem czy można Jej ufać.. Moon po prostu uważaj dobrze?
- Mhm.. Ja już pójdę, pa Matt - pożegnałam się i wyszłam z liceum. Miałam ochotę na krótką przechadzkę. Nie daleko internatu był dość duży park, w którym lubiłam przebywać. Usiadłam pod średnim (jeśli chodzi o wysokość) dębem. Popatrzyłam w górę. A co jeśli Matt ma rację? Co jeśli nie mogę ufać Kiarze?
- Oh! Tyle pytań! - chwyciłam się za głowę.
- W porządku..? O White, to Ty - usłyszałam nieznany mi głos. Podniosłam głowę do góry. Był to wysoki blondyn. Chwila, ja Go znam! On chodzi ze mną do klasy.. Jak Mu na imię? Hm..
- Co Ty tu robisz? - spytał oschłym głosem.
- Siedzę - odpowiedziałam nieśmiało (i chyba trochę niegrzecznie). Usiadł koło mnie.
- Oj, White.. - czemu On mówi do mnie po nazwisku? Jest bardzo niekulturalny. W ogóle po co On tu usiadł?
- Jakich pytań? - spytał po długiej ciszy.
- Pytań? A! Pytań.. Em.. Nieważne.. - odwróciłam głowę w przeciwną stronę od Niego.
- Ja mam pytanie do Ciebie.. - zaciekawił mnie - Ty bujasz się w Profesorze Macie?
- NIE BUJAM SIĘ W NIM! - totalnie się zaczerwieniłam. Nie chcę być znana z tego, że podkochuje się w nauczycielu. Chociaż lepsze to niż, rozwalenie sali sportowej poprzez moce nie z tego świata.
- Spoko. - odpowiedział oschle - Dobra ja spadam, White. Narka - wstał i pobiegł w stronę liceum. Co to było? Dziwny chłopak. Nie wiedziałam, że mam takiego dziwaka w klasie. Sam do mnie podszedł, zaczął rozmowę (którą chyba nie można nazwać rozmową). Kurde.. Sama jestem dziwna i ta inna. Wstałam, po czym wróciłam do szkoły. Przy wejściu usłyszałam dzwonek. Szłam korytarzem pełnym ludzi.
- Moon! Moon! - odwróciłam się.
- O Kiara.. Cześć..
- Miałam do Ciebie dzwonić!
- Po co? Coś się stało? - spytałam, na co Ona się uśmiechnęła.
- Odwołali Nam ostatnią lekcję i możemy iść na zakupy! Jeeej! - zaśmiała się. Podrapałam się po głowie.
- Więc idziemy? - spytała. Przytaknęłam, uśmiechając się.

*rozdział króciutki.. i dobrze xD oki przypominamy o propozycjach muzycznych na naszego bloga to papa <3
~ Łikki*

środa, 25 lutego 2015

LUDZIE SPRAWA JEST!

Hej tu Łikki :D 
Ja i Hermes mamy do Was pytanie. Mianowicie.. Jakie piosenki chcecie mieć na naszym blogu? Dajcie propozycje w komentach. Dzięki <3 
I mam jeszcze jedną sprawę. Jak na tę obecną chwilę, nie będziemy brały udziału w Liebster Award :(
Dlaczego?
Dlatego:
1. Jak na razie nie mam zielonego pojęcia kogo zgłosić (czy jakoś tak whatever). Nie mówię, że nie czytamy blogów (bo czytamy).
2. Nie wiemy na czym to polega xDD
3. Jak na razie mówimy na Liebster Award "NIE"

Chciałyśmy podziękować, za dwa pierwsze komenty na blogu. Bardzo Wam dziewczyny dziękujemy! <3 <3 <3 (oczywiście też przeczytamy Wasze, Łikki już jeden przeczytała o Lyoko i o Wilczkach i jest zachwycona). 

Co tu jeszcze dodać? Hm.. Dodawajcie tytuły fajnych piosenek jakie widzicie na tym blogu! Plz ratujcie T.T 

To chyba tyle x'D 
To pa pa <3 
Pozdrawiamy i rozdajemy przytulasy *tuli tuli*
~ Łikki