- Kiara pospiesz się jest 7:50! - krzyknął
Emmet z kuchni kiedy w łazience usiłowałam znaleźć szczotkę do włosów, bo od razu po lekcjach miałam iść do Harrego.
- Czekaj chwilę! - nie zdążyłam nawet zrobić makijażu bo spałam tylko 2 godziny gdyż iż ponieważ nauczyciele tak nas kochają że dowalili nam 3 sprawdziany jednego dnia.
Wzięłam torbę z rzeczami do szkoły i z ciuchami i zbiegłam szybko po schodach na dół.
- Zdajesz sobie sprawę z Tego, że nie jadłaś śniadania? - spytał zirytowany Emmet.
- o jejku nie przesadzaj zjem coś w szkole. - Ubrałam się szybko i zabierając wszystko wparowałam do samochodu.
- Możemy jechać. - oznajmiłam zamykając oczy i opierając się o oparcie skórzanego fotela.
- Masz bo w szkole nie będziesz przytomna. - powiedział Emmet podając mi kubek termiczny z kawą.
- Ratujesz mi życie. - uśmiechnęłam się do Niego i wypiłam spory łyk. W tej chwili zadzwonił telefon. Harry.
-Halo?
- No hej słońce gdzie jesteś?
- Jadę do szkoły. Jak byś nie wiedział miśku nie mam JESZCZE prawka. Z naciskiem na jeszcze.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego że za 2 minuty jest dzwonek? - spytał opiekuńczo. Oooo martwi się o mnie <3
- A co ja mam pierwsze? - spytałam nie zorientowana
jak zwykle.
- Zayn co macie pierwsze? - spytał Harry Zayna który pewnie jak zwykle był pochłonięty Perri. - Zayn mówi do Ciebie.
- Co się stało? - spytał wyrwany z jakieś jak mniemam niezwykle ważnej sprawy.
- Jaką masz pierwszą lekcje?
- WF - odrzekł.
- Słyszałaś?
- Nom... -Kiara, znowu oficjalnie jesteś idiotką.- Nie masz przypadkiem stroju na Wf?
- Mam twój dres zawsze w szafce bo wiem jaką jesteś łamaga kochanie. - odrzekł uroczo.
- Wiesz że cie kocham. A za tą łamagę dostaniesz. - Emmet pokręcił głowa śmiejąc się.
- Oczywiście. - wtedy zadzwonił dzwonek. - Spiesz się Kiarcia. I mam nadzieję że przychodzisz dzisiaj.
- Tak przychodzę. I przez to się spóźniłam bo szukałam szczotki.
- Kiara ja mam coś takiego co się nazywa
Siostra i tu się może zdziwisz ale szczotkę do włosów też mam. -odrzekł z uśmiechem.
- Dobra idź już i nie filozofuj.
- No to papa.
- Nara. - rozłączyłam się i popatrzyłam na Emmeta. - Nic nie mów.
- Jak sobie życzysz.
Kiedy dojechaliśmy pod szkołę było 5 po 8. Wysiadłam szybko z auta żegnając się z Emmetem i poleciałam do szatni. Rozebrałam się szybko,zostawiając ciuchy zabierając tylko moje Air Maxy i wzięłam z szafki Harrego moje szare dresy i białą bluzkę na ramiączkach.
Pobiegłam na hale sportową i wpadałam do szatni w której zawsze się przebierały dziewczyny.
- Hej. - Przywitałam się zamykając drzwi.
- Hej kochana! -Perie podbiegła do mnie i przytuliła mnie. Dziewczyny coś tam mruknęły pod nosem i wróciły do rozmowy.
Dwie godziny WF minęły całkiem spoko. Zrobiliśmy piłkę ręczną i zagraliśmy mecz z chłopakami ( i wygraliśmy). Byłam trochę za bardzo agresywna w ciągu gry i prawie złamałam Zaynowi nogę.
Przebraliśmy się z powrotem na miej wygodne ciuchy i poszliśmy na skrzydło z salami lekcyjnymi. Na 2 pietrze znalazłam Harrego. Mojego cudnego bojfrenda :3 miał na sobie czarne spodnie i koszule w niebieską kratkę, a włosy sięgające do ramion niedbale rozpuszczone.
- Hej księżniczko. -podszedł do mnie z kokietowanym wyrazem twarzy, objął ręka w talli i pocałował w usta. - Nie cały miesiąc w tej szkole i już się spóźniasz?
- Aj nie czepiaj się! -odsunęłam się od Niego chwytając go za rękę i idąc wzdłuż korytarza. W kącie przy oknie stali Loui i Eleanor. I całowali się.
- Już się pogodzili?- spytałam z niedowierzaniem patrząc na mojego chłopaka.
- Taaak przyszedł wczoraj pod jej dom z kwiatami i takie tam. Normalne.
No tak. Nieraz wydawało się że zerwą ze sobą ale zawsze potem się godzili. W pewnej chwili pod salą muzyczną zobaczyłam Moon. Rozmawiała z Mattem. A była przy tym taka uśmiechnięta, jakby miała zaraz wygrać w totka.
- Wkurza Cie co?- spytał retorycznie Harry.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.- mruknęłam. - Przeszkodzić im czy nie?
- Lepiej nie. Gościu się jeszcze bardziej na Ciebie wkurzy.
- Może i tak...
Skończyła się przerwa a ja poszłam na lekcje.
Godziny przeleciały a ja w ogóle nie widziałam Moon. Napisałam jej kilka sms- ów, które przeczytała ale nie odpisała. Co jest grane?
- Jedziemy? - spytał zadowolony Harry biorąc moją torbę.
- Tak możemy iść -przewróciłam oczami i pożegnałam się z chłopakami i wyszłam z Harrym i Lou przed szkołę. Ostatni raz Harry musiał odwieść Lou do domu.
- Louisku był dzisiaj w szkole Moon? - Spytałam odwracając się do Niego kiedy jechaliśmy już w samochodzie w drodze do jego domu.
-Była ale potem się zerwała - odrzekła nie odrywając wzroku od telefonu.
Jak ja tego Matta nienawidzę. A co jeśli Ona teraz ćwiczy te swoje treningi i jak Jej się coś stanie? Znowu zemdleje i rypnie głową w coś i całkiem straci przytomność i nikt nie będzie mówił jej pomóc, niedotlenieni się mózg a ona..
- Kiara czemu nie oddychasz? - spytał z lekkim uśmiechem Harry. -Dobrze się czujesz? - spytałam otwierając szybę.
- Tak zamyśliłam się - odrzekłam biorąc głęboki wdech.
- Nad czym tak myślisz? - spytał mój chłopak
- Jaki prezent kupić Ci na urodziny. -odrzekłam bez wahania kłamiąc.
- Ale ja mam urodziny dopiero...
- Osz cholera! - krzyknął Louis zrywając się.
Popatrzyłam na niego pytająco. To samo zrobił Harry tyle że w lusterku. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
- El ma jutro urodziny!
- Louis. - rzekłam - Oficjalnie jesteś idiotą.
- Stary rzadko się z Nią zgadzam ale teraz tak. Jesteś idiotą. - powiedział z uśmiechem, a ja popatrzyłam na niego morderczym wzrokiem. -No droczę się tylko z Tobą śliczna jesteś. - powiedział dotykając palcem czubka mojego nosa.
- Wyrzucisz mnie w centrum? - spytał Loui - Musze jej coś przecież kupić.
- Ale bądź możesz być oryginalny - rzekłam - Zrób kolacje w domu. SAM. Jakieś płatki róż, świece wiesz taki klimacik i te wszystkie inne. Zaskocz ją, dziewczyny to lubią.
- Ale dzieci będą mi się włóczyć po domu - odrzekł z dezaprobatą - Jak znam moje siostry nie będę miał nawet minuty spokoju.
- Aha... - oparłam się z rezygnacją na fotel starając się coś wymyślić.
- No ale czekajcie , przecież ja mam wolną chatę.- powiedział Harry. - Wpadnij rano to pomożemy Ci to przygotować. A nawet zaprosimy chłopaków i Periee i będzie fajnie.
- Ty wiesz co - Louisowi błysnęła iskierka w oczach - To wcale nie est taki głupi pomysł...
- Tylko udawaj przez cały dzień że nie pamiętasz o urodzinach. Dopiero wieczorem do niej przyjedz z jakimś prezentem i zabierzesz ją do nas.
- Okej! - odrzekła z uśmiechem - to wyrzućcie mnie w tym centrum to jakiegoś miśka jej kupie.
Za około minute byliśmy w centrum. Louis poszedł to sklepu z artykułami spożywczymi , ale są w nim rzeczy lepsze od nie jednego sklepu z zabawkami czy ciuchami. My pojechaliśmy do domu Harrego. Przez całą drogę czyli aż całe 5 minut rozmawialiśmy o El i Louisie i doszliśmy do wniosku że się kiedyś pozabijają.
- Dwie zasady. - powiedział Harry otwierając mi drzwi. - Cały dom należy do Ciebie. Ale Nuttelii masz nie ruszać.- powiedział z uśmiechem.
- Nie przejmuj się - powiedziałam wychodząc z samochodu z torbą na ramieniu. - Niall przyjdzie i już nie będziesz miał.
- Ej! - krzyknął nie zadowolony- Nutella jest moja i koniec!
- Dobrze kochanie,dobrze - Chwyciłam go za rękę idąc w stronę domu. Harry otworzył drzwi i weszliśmy do DOMU.
- Cześć!- krzyknął Harry ściągając buty - Proszę - podał mi cudowne kochane kapcie ^^
- O jejku jakie kochane!-wzięłam je od chłopaka i założyłam na stopy
- Kupiłem je specjalnie dla Ciebie.- powiedział dumnie biorąc jedną z moich toreb i idąc w stronę salonu. - Latałem za nimi dwie godziny rozumiesz! Nie żebym narzekał, nie nie.
- Wcale... - Odrzekłam z uśmiechem.
Na kanapie siedziała Gemma w piżamce i szlafroku z kubkiem herbaty.
- A Tobie co się dzieje? - spytał opiekuńczo Harry siadając obok dziewczyny i całując ją na przywitanie w policzek.
- Źle się czuję - odpowiedziała - Cześć Kiara.
- Hej Gemma - przywitałam się.
- Czyli nie ma żadnego pysznego obiadku prawda? - spytał z maślanymi oczkami Harry
- No nie ma, przepraszam - powiedziała Gemma. - Nie miałam siły zrobić.
- No to nic, nie przejmuj się - odrzekł Harry. - Idę zamówić pizze dziewczęta. A Ty Gemma nie umrzesz bo mamy w domu lekarza.- dodał z uśmiechem.
- Bardzo śmieszne. - odrzekłam biorąc moje rzeczy i idąc po drewnianych schodach na górę do pokoju Harego by zostawić tam swoje rzeczy. Po chwili zeszłam na dół siadając na kanapie obok Gemmy. Harry cały czas starał się dodzwonić do pizzerii. Kiedy w końcu mu się udało minęło z 10 minut. Usiadł z Nami na kapie.
- Gemma nie masz nic przeciwko żebyśmy jutro urządzili mała imprezę - spytał obejmując mnie ręką. Gemma popatrzyła na swojego brata podejrzliwie.
- Mama chyba wyraźnie powiedziała że nie ma być żadnych imprez w domu jak Jej nie ma bo jesteś nie pełnoletni.
- Ale ty jesteś.- odrzekł z dziecięcą przekorą w głosie. - A my chcemy zrobić niespodziankę dla El. A Ty będziesz sobie siedziała na górze i udawała że nic nie słyszysz co ty na to? - Zamrugał do niej rzęsami tak że mogła zobaczyć jego piękne zielone oczy.Gemma westchnęła.
- Tylko nie rozwalcie chaty. - odrzekła po czym wstała i udała się na górę.
- Tak! - krzyknął Harry - Kiara. Dzwoń do Louisa.
- A po co pewnie jeszcze nawet do domu nie wrócił.- odrzekłam bawiąc się jego włosami.
- Czyli sugerujesz że teraz kiedy nie uczysz się i nie spędzasz całego czasu z Moon mamy chwilkę dla siebie? - spytał szarmancko , obejmując mnie rękami w tali.
- Nie do końca o to mi chodziło, ale okej. -uśmiechnęłam się po czym popatrzyłam na Harrego z wyższością.
- Będziesz coś chciała - powiedział po czym pocałował mnie przelotnie w usta i poszedł w stronę kuchni.
- Gdzie idziesz? - spytałam odwracając się w jego stronę.
- Przynieść Ci coś do picia!
- Oooo czyli jednak mnie kochasz - westchnęłam i przełączyłam kanał.
Dwie godziny później
w końcu przywieźli 2 pizze które z Harrym pochłonęliśmy w pół godziny. Gemma stwierdziła że nie ma ochoty nic jeść i idzie się położyć, ale Harry wciągnął w nią dwa kawałki pizzy.
- No to co robimy? - Spytał kiedy skończyliśmy sprzątać rozkładając się wygodnie na kanapie.
- A co byś powiedział na to - usiadłam na jego kolanach obejmując ręką. - że wskoczymy w piżamki i pogramy na XBOKSIE?
Harry przez chwilę się zastanawiał.
- No dobra ale jak potem oglądniemy jakiś film.. I jak pójdę pierwszy do łazienki - dodał z uśmiechem.
- Zapomnij! - odrzekłam prostując się automatycznie.
- Kto pierwszy - powiedział a w jego oczach zobaczyłam iskierki. - Raz...
- Trzy! - Krzyknęłam zrywając się z kolan mojego chłopaka i biegnąc na górę.
- Ej!- krzyknął biegnąc za mną Harry że trenował piłkę ręczną i
biegał szybciej niż ja wiec w połowie schodów złapał mnie w biodrach i wyprzedził biegnąc do swojej łazienki i zamykając drzwi.
- Wygrałem!
- Ej! Nienawidzę. Cie! - Krzyknęłam z uśmiechem waląc pięścią w drzwi łazienki. -Daj mi 10 minut złotko.
- Z zegarkiem w ręce i ani sekundy dłużej!
Rzuciłam się na łóżko i wyjęłam telefon. Moon mogła by w sumie wpaść. Wybrałam numer do dziewczyny i przełożyłam telefon do ucha.
- Halo?- usłyszałam słowikowy głos Moon.
- No hej Moon. Jutro robimy u Harrego imprezę dla El wiec Cie widzę u Harrego o 19.
- C...Co? - Odrzekła zdziwiona. - Jesteś pewna?... Ale.. Nie nie nie. Ja się do tego nie nadaję, nikt mnie tam nie będzie chciał ani nic..
- No weź wyluzuj. Nikt nic do Ciebie nie ma a trochę się rozerwiesz. No chyba że wolisz siedzieć z Mattem to okej. - Dodałam lekko nią manipulując (chociaż to Ona była na psychologii)
- To nie oto chodzi!
- Wiem - powiedziałam z uśmiechem.- No to do zboczenia o 19.!
-Ale... - Rozłączyłam się. Moon mi nie odmówi nie ma szans xD
Chwilę później Harry wyszedł z łazienki. Po czym weszłam tam ja i siedziałam z godzinę xD Zeszliśmy na dół do salonu i włączyliśmy Xboksa. Harry upierał się że chce zagrać w krainę lodu -ELZA REAKTYWACJA
(Hermes głupia cioto nie ma takiej gry pozdrawiam bardzo serdecznie) ale ja mam na niego duży wpływ i wyszło że śmigaliśmy w Mario ^^ Około dwie godziny później Wyłączyliśmy Xboksa
- To co oglądamy? - spytał Harry
- Horror - odpowiedziałam pewnie.
- Tak i będzie tak jak ostatnio że pół filmu przesiedzisz przed kocem. - powiedział z uśmiechem -
Love Actually
- NIE! więcej tego filmu nie oglądam nie ma mowy!
- Czemu? -spytał rozbawiony.
- Bo go nie lubię!
- Ale ja go lubię i to wystarczy!
- Dzieciaki co wy się tak drzecie jest 12 w nocy! - do salonu wbiegła nie do końca obudzona Gemma.
- Sorry siostra ale film wybieramy. - powiedział Harry z nutą żalu w głosie.
- To oglądnijcie Harrego Pottera i po sprawie. - odrzekła idąc do góry - A najlepiej Zakon Feniksa.
Wyszło na to że w końcu oglądnęliśmy ten film. Harry przygotował popcorn i soczek pomarańczowy i usiedliśmy razem na kanapie przykryci ciepłym kocykiem i wtuleni w siebie. Nigdy nie mogłam pogodzić się z tym że Syriusz umarł więc rozryczałam się jak dziecko.
***
- Ej no bez przesady jest 10! - otworzyłam oczy i nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Nad łóżkiem stał Louis. - Miałem przyjść rano to przyszedłem, ale do was się dodzwonić to cud!
- Rano a nie w środku nocy - odrzekł Harry zachrypniętym głosem siadając na łóżku.
Ogarnęliśmy się z Harrym szybko, po czym zeszliśmy na dół do kuchni aby zjeść cokolwiek. W salonie siedziała Gemma z Joshem, jej chłopakiem. Przywitaliśmy się z nimi i jeszcze nie do końca obudzeni razem z Louisem zjedliśmy śniadanie.
- No to jak Wy to chcecie zrobić? - spytał Louis.
- Co? - spytałam jednocześnie z Harrym jedząc tosta z nutellą.
- Gówno jeden zero. - mruknął - Imprezę dla El! Nie dzwoniłem do niej nawet dzisiaj bo ktoś mi tak kazał.
- To bardzo dobrze. - odrzekłam - Zadzwonisz do niej teraz ale nic nie wspomnisz o urodzinach.
- A czy to ma jakikolwiek sens?!
- Ma Louisku ma. Po za tym to Ty jesteś na psychologii nie ja.
Loui westchnął, po czym wyciągnął swój telefon i zadzwonił do swojej dziewczyny. W tym czasie ja już miałam wszystko zaplanowane jak to będzie wyglądać.
- No więc tak. - zaczęłam podekscytowana - Trzeba zadzwonić do chłopaków żeby przyjechali to jest raz. Dwa, wieczorem czyli tak około 19 Harry zadzwoni do niej i tam złoży jej życzenia i bla bla bla i jak się dowie od El jakim jesteś bałwanem, to powie, że nie może siedzieć sama w domu w urodziny i że zabiera ją do siebie.
- Za późni - przerwał mi Harry - Wtedy zaczęło by się to tak koło 20. Zadzwonię do niej o 17.
- No okej - powiedziałam po chwili wahanie- No ale wracając. To przywozisz ją do domu mówisz że zamówicie pizze i tak dalej. Przychodzicie do domu - Wyprostowałam się na krześle i popatrzyłam na nich przebiegle - I wysiadają korki. - obydwoje popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. - No ale nie tak na serio po prostu wykręcimy żarówkę w holu. No i wejdziecie do salonu i takie NIESPODIZEWANKA!!!
Zapadła cisza.
- Szwagier gdzie żeś ty tą dziewczynę znalazł - powiedział z uśmiechem w głosie Josh.
- Na grzybach w lesie.
- Bardzo śmieszne. - pokręciłam głową z dezaprobatą - No ale co może być?
- Jak dla mnie jest idealnie ja nie wiem jak Ona to wymyśliła - powiedział Louis do Harrego.
Chwile później zaczęliśmy to wszystko ogarniać. Lous zadzwonił do chłopaków żeby zabrali swoje dziewczyny i wpadli wieczorem. Harry zajął się jedzeniem, ja z Gemmą tortem, a Josh muzyką. Krótko przed godziną 17 wszystko było gotowe i zaczęli się schodzić goście
nie nie wcale nie było alkoholu.
Perspektywa Harrego.
Wybrałem numer do dziewczyny mojego Przyjaciela i przyłożyłem i włączyłem tryb głośno mówiący . Wyszliśmy z Kiarą na pole.
- Halo? - usłyszałem smutny głos w słuchawce.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziałem śpiewającym głosem.
- Ooo dziękuje. Chociaż Ty pamiętałeś.
- Co się stało?
- A tam takie nic.- powiedziała smutno - może to że Louis zapomniał o moich urodzinach? Powiedział mi, że idzie na jakiś mecz z Niallem i Zaynem, a wczoraj się zarzekał, że mnie kocha! - powiedziała łamiącym się głosem. Kiara zrobiła smutną minę. W sumie to było mi Jej żal.
- Ej nie załamuj się mała! - powiedziałam starając się Ją pocieszyć - Przyjadę po Ciebie, nie będziesz sama siedzieć w urodziny. Kiara siedzi pod prysznicem, więc będę za 10 minut. - moja dziewczyna, zasłoniła sobie usta ręką, aby nie wybuchnąć śmiechem. Uśmiechnąłem się do Niej.
- No... No okej - powiedziała nieśmiało.
- No to będę za 10 minut, to pa - powiedziałem, po czym się rozłączyłem - Z czego się śmiejesz?
- Jestem pod prysznicem! - powiedziała dusząc śmiech do tego stopnia że w oczach pojawiły jej się łzy.
-Ty już lepiej idź do domu bo zemdlejesz- objąłem ją ramieniem i zaprowadziłem do domu, a następnie wziąłem kluczyki i pojechałem do domu Eleanor.
Po kilku minutach stanąłem na podjeździe domu dziewczyny, zamknąłem samochód i zapukałem do drzwi. Otworzył mi tata Eleanor.
- Cześć Harry . - przywitał się mężczyzna - Eleanor jest na górze. - powiedział z przyjaznym uśmiechem.
- Dzięki ja tylko na chwilę - pobiegłem schodami na górę, po czym zapukałem do pokoju Eleanor i wszedłem do niego. El siedziała na łóżku. Oczy miała całe zapuchnięte.
- El skarbie.- powiedziałem przytulając Ją - nie płacz wszystko będzie dobrze.
- Ale..Ale przecież mało być tak pęknie - załkała - myślałam że on naprawdę mnie kocha. A te ... Teraz to nie wiem jak było na prawdę i jeszcze do tego jestem ..
- Ciii - starałem się Ją uspokoić bo to tak jakby trochę nasza wina. - już dobrze.
- Ale ty nie rozumiesz bo..
- nie mam czasu na rozpaczanie - przerwałem jej - Kiara pewnie przygotowała jąkać kolacje o ile się ogarnęła z 10 minut. Nie będziesz sama w domu siedzieć! - pociągnąłem Ją za rękę i wziąłem i wziąłem płaszcz z jej szafy
i założyłem Jej na ramiona i wyszliśmy z domu prosto do samochodu.Całą drogę nic nie mówiła żeby rozluźnić atmosferę nawijałem jej o wiewiórkach w trampkach i kapibarach w glanach. Prawdopodobnie w ogóle mnie słuchała ale to mniejsza.
-Zapraszam paniom - powiedziałem otwierając jej szarmancko drzwi samochodu. Bez emocjonalnie wyszła z auta idąc w stronę domu. Weszliśmy do środka.
- Światło nie działa powiedziała beznamiętnie .
-A faktycznie - nie wiem na ile umiałem to zagrać ale myślę że to kupiła. - choć - pociągnąłem ją za rękę i poszliśmy wgłąb domu - Kiara jesteśmy! - krzyknąłem. Zapaliłem światło.
- 100 lat! 100 lat! niech żyje żyje nam!...
El zamurowało. Cały salon był przyozdobiony w najróżniejsze świecidełka które sobie wymyśliła Kiara z Perie, na stole były prezenty i jedzenie. Nial z Liamem i Zaynem darli się jak potłuczeni. Tuż przed Nami stał Louis w odświętnej marynarce z prezentem w ręce.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - powiedział podchodząc do El . Ja w tym momencie podeszłem do Kiary obejmując Ją w talii.
- Czyli jednak pamiętałeś? - spytała Eleanor, a następnie rzuciła mu się na szyję. Louis się uśmiechnął.
- Gorzko! Gorzko! Gorzko! - zaczęli krzyczeć chłopcy i rozległo się pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć. W drzwiach stała Moon.
*Znów chciałabym przeprosić, za pisownie, interpunkcje i wiele innych błędów w pisowni. Nie ja dawałam zdjęcia, lecz Hermes (Tak, Łikki nie jest nimi zachwycona). Przepraszam Was! :(
i życzymy wesołych świąt i bardzo lanego poniedziałku!*